Do dantejskich scen doszło podczas zaległego meczu 1. ligi pomiędzy GKS-em Katowice a Widzewem Łódź. W drugiej połowie sędzia musiał przerwać spotkanie na kilkanaście minut. Chuligani gospodarzy urządzili na swoim sektorze „racowisko”. W pewnym momencie w kierunku sektora gości poleciały fajerwerki i… krzesełka.
Mecz wzbudził spore zainteresowanie nie tylko wśród katowiczan. Łodzianie również licznie stawili się na trybunach przy Bukowej standardowo wspierani przez swoją zgodę Ruchu Chorzów.
W 69. minucie mecz został przerwany przez fanów GKS-u w „Blaszoku”. Wywiesili wielką flagę z napisem: „Persona non grata”, później zaczął się pokaz sztucznych ogni. Niestety wzięli sobie na cel kibiców Widzewa Łódź i Ruchu Chorzów. Musiała interweniować straż pożarna. Gdyby tego było mało, katowiccy chuligani dopuścili się czynu, którego nie da się w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć, chyba mocno zaczęły uwierać ich krzesełka na własnym stadionie, skoro to właśnie one poleciały w kierunku sektora gości. Przerwa trwała kilkanaście minut. Nawoływania spikera zdały się na nic.
Wynik końcowy meczu w 84. minucie ustalił Przemysław Kita na 0-2 dla przyjezdnych. To, co wydarzyło się na trybunach, budzi ogromny niesmak i przywołuje na myśl wydarzenia ze Stadionu Narodowego w Warszawie. Podczas finału Pucharu Polski w 2017 roku chuligani Arki Gdynia i sprzymierzeni z nimi kibice Cracovii również odpalili fajerwerki. Do dzisiaj nie odnaleziono winnych.