W pierwszej połowie lat 50. Węgry były bezsprzecznie najlepszą drużyną narodową na świecie. Po zdobyciu olimpijskiego złota w Helsinkach, Złota Jedenastka na przestrzeni kilku miesięcy dwukrotnie rozgromiła Anglików. Puskás i spółka stali się punktem odniesienia dla innych nacji. Grali ultraofensywny i urzekający futbol, lecz nie zdołali wywalczyć Złotej Nike. Ich wkład w rozwój piłki nożnej docenił Jonathan Wilson w książce pt. Nazwiska dawno niesłyszane. Jak złoty wiek węgierskiej piłki ukształtował współczesny futbol, która ukazała się w serii SQN Originals i jest dostępna na ⏩ https://bit.ly/echo-wegry
Fragment:
Pół roku po rozbiciu Anglików na Wembley drużyna Sebesa zrobiła to ponownie, tym razem na Népstadionie – futbol spełnił pokładane w nim nadzieje, że Węgrzy mogą poczuć się dobrze ze sobą. Co charakterystyczne, goście i tym razem nie mieli pomysłu na powstrzymanie Hidegkutiego, więc zwycięstwo gospodarzy było jeszcze bardziej przekonujące: wygrali 7:1. O bilety na budapesztański stadion starało się ponad milion osób i choć oficjalnie na trybunach zgromadziło się 105 tysięcy widzów, z pewnością pojawiło się ich dużo więcej. Wśród legend, którymi obrosło to spotkanie, była i ta o gołębiach pocztowych wykorzystywanych do przekazywania biletów czekającym jeszcze przed bramą krewnym i znajomym.
W jakimś sensie zwycięstwo z 1954 roku znaczyło dużo więcej, ponieważ pokazywało, że to, co stało się na Wembley, nie było tylko przypadkiem – opowiadał Grosics. – No i nigdy wcześniej i nigdy później żaden mecz nie wzbudził na Węgrzech aż takiego zainteresowania. W kraju panowała dyktatura, ale futbol zjednoczył mieszkańców państwa z pięcioma milionami Węgrów, którzy żyli za granicą. W narodzie pojawiło się poczucie wspólnoty, coś, czego można było się chwycić i trzymać”.
Ale ten stan nie potrwał długo.