Jak podaje Szymon Jadczak, Kewin Komar, podstawowy bramkarz Puszczy Niepołomice miał zostać napadnięty przez kiboli Wisły Kraków podczas festynu w Wiśnicza Małego. Gdyby tego było mało po powrocie z izby przyjęć w szpitalu, pod jego mieszkaniem czekali uzbrojeni w maczety chuligani.
W sobotę Puszcza Niepołomice w meczu 6. kolejki PKO Ekstraklasy pokonała 2:1 ŁKS Łódź. Przez pełny mecz między słupkami bramki gospodarzy grał Kewin Komar. 20-letni bramkarz po zwycięskim spotkaniu pojechał kilkadziesiąt kilometrów za Kraków, do Wiśnicza Małego na festyn strażacki.
Wedle relacji Szymona Jadczaka z „Wirtualnej Polski” bramkarz Puszczy miał zostać zaczepiony przez grupę młodych chłopaków, która tytułuje się „Młodą Ferajną”, ekipą młodych chuliganów kibicujących Wiśle Kraków. Początkowo mieli grozić 20-latkowi, później zaczęli zachowywać się agresywnie i pobili piłkarza Puszczy. Świadkowie twierdzą, że sprawcy krzyczeli, że to odwet za przegrany mecz barażowy, w którym Wisła Kraków okazała się słabsza, przegrywając 1:4 i odpadając z walki o Ekstraklasę.
Finalnie bramkarzowi Puszczy mieli pomóc strażacy. Po trafieniu do szpitala w Bochni na oddział SOR Kewinowi Komarowi jeszcze raz groził jeden z napastników z festynu. Okazało się, że znów znaleźli się w tym samym miejscu, tym razem na oddziale. Mężczyzna miał grozić, że jeśli 20-latek zgłosi tę sprawę na policję, to będzie miał jeszcze większe kłopoty, bo agresorzy znają jego miejsce zamieszkania. Jak podaje Jadczak, Komar miał nie przyznać się lekarzowi, co tak naprawdę się wydarzyło – powiedział, że uderzył ręką w ścianę, ale gdy wrócił do mieszkania, pod jego domem czekali kibole uzbrojeni w maczety. Wtedy bramkarz Puszczy zadzwonił na policję.
Dziennikarz „Wirtualnej Polski” otrzymał informację od Puszczy Niepołomice, że „piłkarz ma uszkodzoną rękę i tę rundę ma z głowy”. Klub miał kontaktować się z policją, ale na chwilę obecną nie ma odzewu w tej sprawie.