Były prezes Wisły nie ma litości dla Błaszczykowskiego! „Żyją w świecie teorii spiskowych”

autorstwa redakcja, 2 lata temu

Były prezes Wisły Kraków Piotr Obidziński w rozmowie z WP SportoweFakty ujawnił, kto jego zdaniem odpowiada za spadek klubu z Ekstraklasy. Najmocniej dostało się Jakubowi Błaszczykowskiemu.

[the_ad id=”3886″]

Spadek Wisły Kraków odbił się szerokim echem w całej Polsce. Trwa szeroko zakrojona debata, kto ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy. Swoje zdanie czarno na białym wyłożył Piotr Obidziński, były prezes, ważna postać w akcji ratunkowej Wisły po przejęciu przez trio – Królewski, Błaszczykowski i Jażdżyński. Stanowisko piastował do kwietnia 2020 roku, kiedy odszedł z Krakowa w oparach absurdu.

W rozmowie z WP SportoweFakty wskazał, że wina leży po stronie trójki: – Jakub Błaszczykowski, Dawid Błaszczykowski i Jarosław Królewski – ostatni przez grzech zaniechania, bo zawsze głosował tak jak Błaszczykowscy, bez żadnej refleksji, zatem Tomek Jażdzyński miał trudną sytuację, nawet jak się z czymś nie zgadzał – stwierdził. Po chwili dodał: – Najważniejsze osoby w klubie żyją w świecie teorii spiskowych i lubią podejmować decyzje na podstawie plotek i podszeptów – zauważa Piotr Obidziński.

Co ciekawe nie wskazał w tym gronie Tomasza Jażdzyńskiego, którego uważa za prawdziwego „Wiślaka” i profesjonalistę. – Za moich czasów rola Jażdzyńskiego była kluczowa. Nie podjąłem żadnej decyzji bez niego. Czołówka menedżmentu w Polsce, od takich trzeba się uczyć, jak jest się „młodym” prezesem – uzupełnił.

Najmocniej dostało się Jakubowi Błaszczykowskiemu. Zdaniem Obidzińskiego otacza się nieodpowiednimi osobami, charakteryzuje go nepotyzm i brak mu kompetencji do zarządzania tak dużym klubem. – Brakuje mu trzeźwej oceny sytuacji. Kieruje się podpowiedziami ludzi, którzy sprawiają wrażenie niegroźnych i zaufanych. Sam Dawid Błaszczykowski, gdyby nie był pod wpływem Kuby i jego charakteru, byłby o wiele lepszym menedżerem. Ma racjonalne podejście do świata. Jedno okno transferowe robiliśmy z nim i Kubą Chodorowskim i bardzo fajnie nam się współpracowało. Kuba się wtedy nie wtrącał. Niestety Błaszczykowski ma taką cechę, że wchodzi, gdy jest sukces, a kiedy jest porażk, to znika… Mamy tego przykłady na bieżąco – stwierdził.

Były prezes Wisły Kraków opowiedział o relacjach pomiędzy nim a Błaszczykowskim. Czas tylko je pogorszył. – Nie zbudowałem relacji z Jakubem Błaszczykowskim i nie zdobyłem jego zaufania i jego bliskiego, decyzyjnego w najważniejszych sprawach, otoczenia – Krzysztofa Kołaczyka, Małgorzaty Domagalik czy Marcina Kempisty.

– Było bardzo wiele sytuacji od bardzo drobnych po poważniejsze, gdzie było to bardzo klarowne, że nie mam i nigdy nie będę miał jego zaufania. To się tyczy nie tylko mnie, ale też innych pracowników, a nawet członków rady nadzorczej. Wszędzie widziane są spiski. A po rozstaniu to przerodziło się niestety w jakąś obsesję: Błaszczykowski potrafi w nocy dzwonić po ludziach, że mają mnie nie wpuszczać na jakąś imprezę, gdzie są jego znajomi, albo dzwonić po właścicielach lóż na Wiśle, żebym nie wszedł na stadion – stwiedził Obidziński.

Na Błaszczykowskim się nie skończyło. W bardzo barwny sposób dostało się Jarosławowi Królewskiemu. – Błaszczykowscy naprawdę wierzą, że Królewski jest polskim Elonem Muskiem i w razie konieczności wyłączy Cracovii internet. Ja z kolei przeszkadzałem Jarkowi w byciu gwiazdą komunikacji. Kiedyś powiedział mi wprost: „Gdy przychodzę do twojego gabinetu, czuję się malutki, a twoją rolą jako prezesa jest, bym czuł się wielki” – zdradza Obidziński.

– Jarek się często wypowiadał publicznie, brał udział w głosowaniach udziałowców. Natomiast za moich czasów raczej nie miał merytorycznych obowiązków i zawsze głosował tak jak Błaszczykowscy – dodał Piotr Obidziński.