Diabeł mieszka w Neapolu. Czyli jak Italia znienawidziła Diego Maradonę

autorstwa Jakub Starzyk, 4 lata temu

Lokalny patriotyzm, 29 dialektów, przez które określenie „włoska mentalność” jest nazbyt ogólne. Łączy ich kultura i architektura sięgające antyku, a przede wszystkim 4 mistrzostwa świata Squadra Azzurra. Podczas mundialu na swoim podwórku Włochów próbował podzielić jeden człowiek, za co 30 lat temu znienawidzili Diego Armando Maradonę i przestali akceptować jego sex, drugs & calcio.

Mały Książę w pięciu odmianach

Różnice regionalne w Italii widać na każdym kroku. Mały Książę Antoine’a de Saint-Exupéry, ulubiona lektura osób nieczytających w ogóle, trafiła na papier w pięciu włoskich dialektach.

Włochy to kraj podzielony na trzy części, jak nasza flaga.

– jakby chcąc potwierdzić, rzucił znany mi Apulijczyk; po jednej stronie bogata północ, w opozycji biedne południe. Mediolańczyk, turyńczyk, rzymianin i florentczyk zgodnie cedzą przez zęby, że Neapol to już Afryka. Choć bardziej poetycko brzmi: Mezzogiorno, czyli wszystko, co na południe od Rzymu, gdzie Europa spotyka się z Afryką, Azją i Ameryką, resztą świata. W okresie prosperity fabryki FIATA do Turynu i na północ Italii w poszukiwaniu lepszego jutra ruszyły rzesze południowców, co spotęgowało podziały ekonomiczne. Regiony Kalabrii, Kampanii, Apulii czy Sycylii opierają swoje PKB głównie na rolnictwie i usługach turystycznych, a korporacje niechętnie otwierają tam swoje biura.

Lekarz Maradona

Przed rozpoczęciem mundialu Italia 90′ w Maradonie odezwała się dusza prowokatora i złotoustego już wtedy mężczyzny – miał 29 lat. Skupił na sobie pełne politowania komentarze, przez wypowiedzi na temat gospodarskiego rozstawienia grup.

W meczu otwarcia mistrzostw na mediolańskim San Siro, Argentyńczycy, obrońcy tytułu z Meksyku niespodziewanie ulegli Kamerunowi 0:1, dopiero budującemu swoją rozpoznawalność na czele z Rogerem Milą. W czasie meczu w większości włoska publiczność dokonała linczu na Boskim Diego, m.in. za to, że miesiąc wcześniej zdobył drugie Scudetto w barwach Napoli, czego nie mogli wybaczyć mu kibice wicemistrza Italii, Milanu. Odkąd przed spotkaniem pojawił się na telebimie, rozpoczął się teatrzyk, a każdy kontakt z piłką Argentyńczyka oznaczał przeraźliwe gwizdy. Potraktowali go jak czarny charakter, ucieleśnienie nienawiści wobec gorszej części Włoch. Bohater Neapolu był wcieleniem zła dla tych z północy, a ich zachowanie jawnym aktem rasizmu.

Po meczu, lekarz Diego postawił diagnozę:

Wyleczyłem Włochów z rasizmu, cały stadion kibicował Kamerunowi.

– co jeszcze bardziej rozsierdziło lokalnych obserwatorów mistrzostw, którzy zrobili prawdziwe Giro d’Italia hejtu przy okazji kolejnych meczów – aż do finału wygwizdywali i lżyli Argentyńczyka. Słyszał brawa tylko po nieudanych zagraniach lub gdy rywale próbowali pozbawić go sprawności. Albicelestes ledwo doczłapali do fazy pucharowej, wygrywając tylko ze Związkiem Radzieckim i remisując z Rumunią. Sprzymierzeńcem okazał się, jak nazwał to Diego, „gospodarskie rozstawienie grup” – Argentyna szczęśliwie załapała się na przepis o trzech drużynach wychodzących z trzeciej pozycji w grupie. Na wyboistej drodze do finału pokonali Brazylię, Jugosławię, z którą decydowały karne – nietrafiona jedenastka Maradony wprowadziła florencką publiczność w ekstazę; oraz groteskowy półfinał z reprezentacją Włoch.

Diego Maradona w akcji w meczu 1/8 mundialu z Brazylią.

Festiwal groteski w Neapolu

Ironią losu okazał się mecz półfinałowy, który skojarzył ze sobą Włochy i Argentynę. Idealna okazja dla Diego Maradony, żeby odegrać się za zachowania pełne nienawiści. 3 lipca gwizdek zabrzmiał po raz pierwszy w stolicy apostolskiej Boskiego Diego, gdzie na neapolitańskim miejskim ciele po dziś dzień łatwo natrafić na miejsca kultu – od murali po kapliczki ku jego czci. W jednej z knajp można podziwiać eksponat po Złotym Chłopcu – włos, który właściciel baru ściągnął z zagłówka w samolocie.

Przedmeczowe komentarze przewidywały kłopoty:

Wielki błąd włoskiej federacji. Argentyna i Włochy w Neapolu. Wielki błąd.

– Alberto Bigon, ówczesny trener Napoli.

W licznych wywiadach oliwy do ognia dolewał sam Diego, próbując podzielić Włochów:

Mieszkam tu od sześciu lat. Myślę, że ludzie dobrze mnie znają i wesprą moją drużynę narodową. (…) Jeśli chcą, żebym był szczęśliwy, byłoby mi miło, gdyby wsparli Argentynę.

Po tylu falach nienawiści i rasizmu wobec was nagle wszyscy przypomnieli sobie, że Neapol jest częścią Włoch. Po tym, jak przez 364 dni nazywają was południowcami i śmierdzielami. Po tym, jak znieważają was na wszelkie możliwe sposoby, nagle mówią, że neapolitańczycy również są Włochami.

Przez 364 dni w roku traktują was jako cudzoziemców, a teraz chcą, żebyście im kibicowali? To przecież ja jestem neapolitańczykiem przez 365 dni w roku.

Odpowiedzieli mu dwugłosem:

Maradona, Neapol cię kocha, ale Włochy są naszą ojczyzną.

– głosił transparent wywieszony na stadionie San Paolo podczas meczu półfinałowego.

Inni neapolitańczycy zaś utwierdzali, że nie zdradzą swojego idola – deklarowali wsparcie dla reprezentacji Albicelestes. Po latach większość dziennikarzy utrzymuje, że nawet jeśli Włosi kibicował Argentynie, to innowiercy stanowili zdecydowaną mniejszość.

Trzy tygodnie po inauguracji mundialu, 3 lipca, Neapol był świadkiem festiwalu groteski. Konflikt wewnątrznarodowy, a po środku niego Diego Maradona i zabobony. Argentyńczycy wygrali neapolitański półfinał po wykorzystanym z zimną krwią karnym przez Złotego Chłopaka.

Przegrać karnymi, to była dla nas trauma. (…) Wciąż mam to Diego za złe.

– Ciro Ferrara, kumpel Diego z szatni Napoli.

W meczu finałowym z RFN upust swojemu rozgoryczeniu dali Włosi wygwizdując hymn Argentyny, co zdenerwowany Diego skwitował „hijos de puta” (skurwysyny). Jednak nie udało mu się podkręcić sportowej złości. Nie obronili mistrzostwa, mecz skończył się wynikiem 1:0 dla Niemców.

Diabeł mieszka w Neapolu

Eksperci okrzyknęli mistrzostwa najnudniejszymi w historii, a stadiony przepełnione po brzegi nienawiścią. Koniec mundialu okazał się też początkiem końca wielkiego Diego w Neapolu. Zwycięstwo w półfinale i bezsensowne wejście z butami w wewnętrzny konflikt stworzyły z niego medialną persona non grata. Stał się wrogiem publicznym numer jeden w Italii, a okładki gazet obrzucały go wyzwiskami: Maradona e il diavolo (Maradona jest diabłem), Lucifero abita a Napoli (Diabeł mieszka w Neapolu). Kibice Napoli byli tak zaślepieni jego bóstwem, że przymykali oko na pozaboiskowe dokonania idola, a było ich sporo – alkohol, kokaina, imprezy z prostytutkami, bękart, do którego się nie przyznawał, kontakty z Camorrą, której stał się maskotką – tak wyglądało życie Diego.

Stracił protekcję przed prasą, władzą, urzędem podatkowym.

– John Foot, autor doskonałej książki o włoskiej piłce: Calcio. Historia włoskiego futbolu.

Tuż po mistrzostwach „la Repubblica” opublikowała wyniki ankiety na najbardziej znienawidzoną osobę w kraju. Oczywiście wygrał. Później pierwsza kontrola antydopingowa wykluczyła go z gry na długie miesiące, a także wyszły na jaw afery związane z prostytucją oraz narkotykami.

Nie chciałem wywołać kłótni pomiędzy Włochami a Neapolem.

– kajał się przed kamerami po półfinale w Neapolu.