Małopolska policja wydała oświadczenie ws. pobicia bramkarza Puszczy Niepołomice. Okazuje się, że żadna bocheńska komenda „nie otrzymała zgłoszenia i nie interweniowała w tej sprawie”. Czyżby Kewin Komar chciał wytłumaczyć swoje nieprofesjonalne zachowanie poza boiskiem, wymyślając historię z napadem chuliganów Wisły Kraków?
Nie milkną echa po publikacji artykuły Szymona Jadczaka. Zdaniem dziennikarza „Wirtualnej Polski” Kewin Komar, na co dzień broniący bramki Puszczy Niepołomice, wybrał się na wiejski festyn strażacki w Wiśniczu Małym. Tam miał wdać się w bójkę, której prowodyrami miała być młoda bojówka kibiców Wisły Kraków o nazwie “Młoda Ferajna”. To miało skończyć się dla niego opłakanie – połamaną ręką i pauzą do końca rundy jesiennej. Na oddziale bocheńskiego SOR-u bramkarz miał spotkać jednego z poszkodowanych oprawców. Miał też zagrozić Komarowi, że jeśli przedstawi swoją wersję zdarzeń policji, to będzie miał kłopoty. Lekarzom powiedział więc, że uderzył ręką w ścianę. Mimo to gdy podjechał pod swoje mieszkanie w Bochni, miała tam czekać na niego uzbrojona grupa mężczyzn z maczetami. Wtedy 20-latek miał zgłosić sprawę policji. I tu wszystko się rozjeżdża.
Małopolska policja wydała w tej sprawie komunikat. Możemy przeczytać w nim, że nie otrzymała żadnego zgłoszenia. Mundurowi dopiero przyjrzą się sobotniemu zajściu. – Oświadczamy, że bocheńska Policja, na której terenie miało dojść do incydentu z udziałem sportowca, nie otrzymała zgłoszenia i nie interweniowała w tej sprawie. Do tej pory nie otrzymaliśmy również zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Jednocześnie informujemy, że na podstawie doniesień medialnych małopolska Policja podejmie czynności mające na celu zweryfikowanie przedmiotowego zdarzenia, a w przypadku jego potwierdzenia przeprowadzi postępowanie w tej sprawie – czytamy na Facebooku konta „Małopolska Policja”.
„Fakt” w rozmowie z prezesem OSP w Wiśniczu Małym ustalił przebieg zdarzeń sobotniego wieczoru. – Było około północy. Zobaczyliśmy, że pomiędzy grupką chłopaków doszło do przepychanki. Interweniowaliśmy. Z jednej strony był ten Kewin Komar, później dowiedzieliśmy się, że to bramkarz klubu z Ekstraklasy, z drugiej trzech, może czterech chłopaków. A raczej chłopaczków. To nie były żadne karki i na pewno napastników nie było dwudziestu czy trzydziestu, jak podają media. Kiedy chcieliśmy wezwać policję, zaatakowany poinformował nas, że nic się nie dzieje, że to jego koledzy, że tak sobie żartują – stwierdził.
Później znów miało dojść do szarpaniny, aż w końcu do bijatyki. Strażacy mieli rozdzielić obie strony. Okazało się, że Kewin Komar ma spuchniętą rękę i poobijaną twarz. Szef OSP w Wiśniczu Małym dodał też, że „agresorów na pewno zna dziewczyna poszkodowanego, która pochodzi z Wiśnicza Małego”, co może być pomocne przy ustalaniu prawdziwej wersji zdarzeń.
Internauci bardzo szybko wydali wyrok na całe środowisko kibiców Wisły Kraków. Być może okaże się, że to wcale nie była bójka na tle kibicowskim i nie chodziło o przegrany baraż do Ekstraklasy 1:4, a o coś zupełnie innego. Skoro Komar miał zgłosić sprawę policji, a policja nic o tym nie wie, warto poczekać na rozwój wydarzeń.