„Pseudopiłkarze. Lepszych w telezakupach bym złowił”. Andrzej Iwan nie ma litości dla Wisły Kraków

autorstwa redakcja, 2 lata temu

Wisła Kraków nieudolnie próbuje obronić ekstraklasowy byt. Dla 13-krotnego mistrza Polski porażka w najbliższym meczu z Radomiakiem będzie oznaczać spadek. Andrzej Iwan, legenda „Białej Gwiazdy”, upatruje w tym winy pionu sportowego i zawodników. – 75 procent obecnej kadry piłkarzy musi zostać wyczyszczona. Lepszych piłkarzy od tych naściąganych, to ja przed telewizorem, w „Telezakupach” bym złowił – stwierdził w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

[the_ad id=”3886″]

Andrzej Iwan nie wierzy w utrzymanie. Mistrz Polski z Wisłą Kraków wylicza rażące błędy włodarzy klubu i piętnuje zawodników: – Po pierwsze Wisła musiałaby mieć piłkarzy prezentujących jakiś poziom. A takich nie posiada przez beznadziejną politykę transferową i sprowadzenie jakichś koszmarków, pseudopiłkarzy. Oglądanie się na kogoś nic nie pomoże, bo Wisła goni, a nie ucieka – podkreślił w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

Andrzej Iwan nie jest w stanie znaleźć logiki w polityce transferowej klubu z Reymonta. Jego zdaniem to ona sprawiła, że jakość całej drużyny spadła poniżej poziomu Ekstraklasy. – 75 procent obecnej kadry piłkarzy musi zostać wyczyszczona. Na czele z takimi niewypałami, jak Enis Fazlagić. Za niego zapłacono, a raczej wywalono do sedesu 500 tysięcy euro. Ludzie… Przecież wystarczyłoby raz go obejrzeć, żeby wiedzieć, że się nie nadaje – ostro podsumował Iwan.

Według Andrzeja Iwana – on lepiej poradziłby sobie na boisku od Macedończyka. – Z całym szacunkiem wobec Arka Głowackiego i absolutnie niczego mu nie ujmując, ale dziś, choć jest chłopakiem po czterdziestce zdecydowanie lepiej dałby radę od Fazlagicia. A już na pewno ja byłbym spokojniejszy o Wisłę, z takim zawodnikiem w składzie jak „Głowa”. Tak, jak drepcze i podaje Fazlagić, czyli wzdłuż i wszerz to od biedy i ja dałbym radę. By było straszniej, podpisano z nim umowę do 2026.

Oberwało się też nieskutecznej polityce transferowej za czasów poprzedniego trenera, Adriana Guli. – Polityka transferowa za czasu trenera Adriana Guli była jakąś tragedią. Najgorsze, że ktoś mu zawierzył i na cokolwiek pozwolił. A teraz za jego wybryki przyjdzie jej słono zapłacić – dodał Iwan.

Latem Wisła Kraków postanowiła oprzeć swoją kadrę na zawodnikach zza naszej południowej granicy, czyli Czech i Słowacji. Do klubu trafili: Jan Kliment, Michal Skvarka, Matej Hanousek i Aschraf El Mahdioui. Dwóch pierwszych zupełnie zawiodło i odkąd stery w szatni krakowskiej drużyny przejął Jerzy Brzęczek, obaj stracili miejsce w pierwszym składzie. Za kadencji Adriana Guli dostawali bezkrytycznie niemal co mecz 90 minut. El Maghdioui został ze sporym zyskiem wytransferowany w przerwie zimowej.

Twarzą i symbolem nieudanego okienka był Tomasz Pasieczny. Byłemu dyrektorowi sportowemu oberwało się najbardziej. – Przecież ten człowiek również stał za transferami za kadencji Adriana Guli. Lepszych piłkarzy od tych naściąganych, to ja przed telewizorem, w „Telezakupach” bym złowił. Uparli się na kompletnie przebrany rynek czesko–słowacki. Nie wiem, co to za akcja była z tym kierunkiem. W każdym razie podejrzana. Owszem, kiedyś to był towar „prima sort”, a dziś z sortowni. Lepiej byłoby spróbować z Hiszpanami z tamtejszych niższych lig. Wiele klubów na tym dobrze wyszło. Wisła zresztą też, jak swego czasu na Jesusie Imazie. A tu ponabierano zawodników, których po sezonie nikt za darmo nie zechce. Nie mówię już o odzyskaniu pieniędzy – zakończył swoją wypowiedź Andrzej Iwan.

Przed Wisłą Kraków jeszcze dwa mecze o ligowy byt. Najpierw udadzą się do Radomia na pojedynek z tamtejszym Radomiakiem, na zakończenie sezonu podejmą Wartę Poznań u siebie. Kibice „Białej Gwiazdy” muszą liczyć na potknięcia Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław. Bez nich pierwszy spadek na drugi poziom rozgrywkowy od 1996 roku stanie się faktem.