Ta przykra historia nie powinna wydarzyć się w żadnym szanującym się klubie. Jarosław Kaszowski przeszedł drogę z B klasy do Ekstraklasy z Piastem Gliwice. Cztery lata temu nagle został zwolniony z pracy w klubie, gdzie był zatrudniony jako manager ds. kluczowych klientow. Legenda klubu postanowiła wyjaśnić sprawę przed sądem. Kaszowski wygrał sprawę. Wrócił do pracy, ale ostatecznie musiał z niej zrezygnować. Teraz snuje poważne oskarżenia w kierunku klubu.
Jarosław Kaszowski to legenda Piasta Gliwice. Przez lata stał się synonimem przywiązania do klubu, rozgrywając w nim 342 spotkania na różnych szczeblach rozgrywkowych. Jest z nim bowiem związany od 1997 roku. To w nim zaczynał swoją przygodę z piłką, będąc jego wychowankiem. Dosłownie przeszedł drogę od B klasy do Ekstraklasy, grając w Piaście nieprzerwanie do 2011 roku. Po zakończeniu kariery płynnie przeszedł do gabinetów klubu, gdzie przez siedem lat pracował w dziale sprzedaży. Stracił pracę w trakcie pandemii koronawirusa i zawieszenia rozgrywek w marcu 2020 roku. Nie pogodził się z takim potraktowaniem i poszedł z Piastem Gliwice do sądu. Sprawę wygrał, ale to dopiero początek skandalicznego potraktowania legendy przez klub przy Okrzei.
We wpisie na Facebooku były piłkarz przytacza uzasadnienie orzeczenia Sądu Rejonowego w Gliwicach: „Przyczyna rozwiązania umowy o prace z powodem była fikcyjna. (…) W ocenie Sądu stan epidemii stanowił jednie pretekst do likwidacji stanowiska powoda, a tak naprawdę rzeczywistą przyczyną rozwiązania z powodem umowy o pracę była niechęć do jego osoby” – cytuje Jarosław Kaszowski.
Zdaniem sądu realnym powodem zwolnienia był konflikt z „innymi osobami w tym m.in. Zbigniewem Kałużą”, a pandemia koronawirusa była tylko wygodnym pretekstem do zredukowania etatu w klubie.
Sprawa trwała 4 lata. Ostatecznie sąd przywrócił do pracy Kaszowskiego. Jednak to nie koniec utarczek z klubem. Pomimo korzystnego wyroku, zarząd Piasta ponad miesiąc miał odmawiać ponownego zatrudnienia legendy, tłumacząc się brakiem 7-dniowego zgłoszenia gotowości do podjęcia pracy – co zdaniem Kaszowskiego nie jest prawdą. Klub doprowadził do tego, że były piłkarz otrzymał tego samego dnia dwa sprzeczne oświadczenia z Piasta co do powrotu na stanowisko. Jeden odmawiał go – od zarządu, drugi – skierował go na badania i szkolenie – od pełnomocnika.
Ponowna przygoda Jarosława Kaszowskiego z Piastem Gliwice nie trwała długo. W długim wpisie tłumaczy, jak chciano obrzydzić mu powrót do klubu. Najpierw wydano mu nienadający się do pracy laptop. Odmówiono wyjazdów samochodem – co bezpośrednio wiąże się z jego stanowiskiem, czyli z pozyskiwaniem sponsorów i partnerów, współpracą ze szkołami i innymi placówkami. Zakazano wybierania urlopu, a do tego specjalnie dla niego stworzono elektroniczny system ewidencji czasu pracy.
– Od pierwszego dnia pracy doświadczałem mobbingu i dyskryminacji ze strony osób zarządzających klubem. Z uwagi na moje zdrowie, z dniem dzisiejszym zmuszony byłem złożyć wypowiedzenie umowy o pracę. (…) Nie tak wyobrażałem sobie mój powrót do klubu, myślałem, że osoby zarządzające będą mieć honor, odwagę, klasę i spotkamy się, aby dojść do porozumienia dla wspólnego dobra, jakim jest Piast Gliwice. Niestety, osoby te traktują klub jak swój prywatny folwark – wyjaśnia Kaszowski.
Niestety historia Jarosława Kaszowskiego to chleb powszedni dla Piasta Gliwice. Podobnie było rok temu, gdy na włosku zawisła licencja klubu na grę w PKO Ekstraklasie, bowiem klub z Okrzei zalegał z wypłatami zwolnionemu wcześniej Waldemarowi Fornalikowi. Gliwiczanie zrzucali wówczas trenerowi, który doprowadził ich do mistrzostwa, że kieruje się chciwością, a nie dobrem klubu.