Federico Gatti, środkowy obrońca grający w zeszłym sezonie na zapleczu Serie A we Frosinone, cztery lata temu pracował fizycznie. W ciągu dnia montował okna na budowie. W sobotni wieczór zadebiutował w reprezentacji Włoch w rewanżu za finał Euro 2020.
Od pucybuta do milionera – włoski futbol lubi takie historie. Junior Messias do niedawna był kurierem sprzętu AGD i RTV, a w zakończonym sezonie został mistrzem Serie A w barwach Milanu, zadebiutował też Lidze Mistrzów, co więcej strzelił w niej bramkę. W podobnej tonacji była utrzymana kariera Moreno Toricellego, który w ciągu dnia pracował w fabryce mebli, wieczorem zawieszał na ramieniu torbę i jechał na trening drużyny z Serie D, do czasu kiedy zauważył go wysłannik Juventusu. Reszta jest historią, tak jak jego zdjęcie z pucharem Ligi Mistrzów po finale, w którym według ekspertów był najlepszym zawodnikiem meczu.
Teraz całe Włochy z podziwem patrzą na Federico Gattiego. Cztery lata temu pracował na budowie, podobnie jak Toricelli i Messias grywał amatorsko wieczorami. Pierwszy profesjonalny podpisał dopiero rok później. W styczniu tego roku Juventus niespodziewanie wyłożył na 23-latka z Frosinone 5,5 mln euro. Stoper został do końca sezonu Serie B w klubie z regionu Lacjum, by okrzepnąć przed sezonem w szatni „Starej Damy”. Roberto Mancini jeszcze przed przygotowaniami postanowił prześwietlić obrońcę w kadrze. Gatti nie mógł wyobrazić sobie bardziej wymarzonych okoliczności do debiutu w barwach „Azzurrich”, bowiem zaliczył pełne 90. minut w szlagierowym meczu Ligi Narodów z Anglią. Zagrał na zero z tyłu, spotkanie skończyło się bezbramkowym remisem.
Piłkarz z Rivoli w minionym sezonie Serie B zanotował niezłe, jak na obrońcę, liczby – 5 razy wpisywał się na listę strzelców i zaliczył dwie asysty. Jego Frosinone uplasowało się na 9. miejscu, o jedno za nisko, aby załapać się do play-offów do Serie A.