Raków Częstochowa wygrał z Karabachem FK 3:2 w pierwszym meczu drugiej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski prowadzili już 2:0, ale na kwadrans przed końcem stracili prowadzenie. Ostatecznie w doliczonym czasie gry udało się wywalczyć jednobramkową zaliczkę przed rewanżem dzięki niesamowitemu trafieniu w samo okienko nowego nabytku częstochowian, Sonnego Kittela.
Początek spotkania Raków – Karabach nie obfitował w groźne akcje podbramkowe. Dopiero w 13. minucie gospodarze zagrozili Azerom po rzucie wolnym podyktowanym po faulu na Jeanie Carlosie. Na moment zakotłowało się pod bramką przyjezdnych. Efektem był rzut rożny, po którym „Medaliki” uderzyły po raz pierwszy celnie. Po chwili oba zespoły zakasały rękawy w ofensywie, tworząc sobie zaczepne akcje pod jedną i drugą bramką.
W 23. minucie Raków nieodpowiedzialnie wyprowadzał piłkę ze swojej połowy. Efektem była strata w kluczowej strefie i szybka kontra Azerów. Benzia powinien zachować się lepiej, mając piłkę na 8. metrze wprost przed bramką Kovacevica – uderzył wysoko nad poprzeczką. Szczęście gospodarzom dopisywało również minutę później, kiedy z woleja postraszył Romao.
Do przerwy Karabach był groźniejszy. Na boisku widać było lepsze zgranie i dużą pewność siebie po stronie przyjezdnych. Można policzyć na palcach jednej ręki sytuacje, w których Raków przez 45 minut znalazł pomysł na szczelnie i dobrze zorganizowany pressing Azerów.
Raków Częstochowa rozpoczął drugą połowę z dużym animuszem. Przejął kontrolę na spotkaniem, czego efektem była samobójcza bramka Elvina Cafarquliyeva w 54. minucie meczu. Tej bramki nie byłoby gdyby nie znakomite zachowanie Marcina Cebuli. Karabach natychmiast ruszył po wyrównanie, kilka sekund po objęciu prowadzenia przez mistrzów Polski zakotłowało się pod bramką Rakowa.
Dawid Szwarga w 65. minucie meczu przeprowadził trzy kluczowe zmiany. Na boisko weszli Piasecki, Yeboah i Berggren. To właśnie Fabian Piasecki zdobył sześć minut później bramkę dającą już dwubramkowe prowadzenie mistrzom Polski. Tak naprawdę podarował ją Azerski bramkarz Shahrudin Mahammadaliyev. Wyglądało to tak, jakby piłka była świeżo złowioną rybą wyciąganą z sieci. I to mimo że leciała wprost w ręce.
Radość nie trwała długo. Karabach natychmiast ruszył po odrobienie strat. W 73. minucie obronę Rakowa w zaskoczył Redon Xhixha. Dwie minuty później było już 2:2. Znów zdobywcą gola był Albańczyk.
Wszyscy czekali na debiut Sonnego Kittela, ale 30-latek rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Niemiec mający na koncie 201. występów w 2. Bundeslidze wszedł w końcówce spotkania i popisał niesamowitym trafieniem w pierwszej minucie czasu doliczonego. Skorzystał z braku asekuracji i uderzył z niemal 25. metrów w samo okienko bramki Karabachu. To premierowe trafienie byłego piłkarza HSV. Wygląda na to, że polska liga zyskała prawdziwego kozaka.
W poczynaniach Karabachu wyszło potężne doświadczenie w europejskich pucharach. Mimo dwóch bramek straty Azerowie do końca nie stracili wiary w zwycięstwo. Co więcej, w końcowe to oni byli bliżej wygranej aż do momentu kapitalnego strzału Niemca.
Mecz rewanżowy za tydzień w środę w stolicy Azerbejdżanu, w Baku o godzinie 18:00. Mistrzowie Polski będą bronić jednobramkowej przewagi na trudnym terenie, gdzie choćby rok temu Lech Poznań musiał uznać wyższość Karabachu 5:1 mimo identycznej zaliczki po pierwszym meczu.