Pierwszy był Rooney. Później piłkarze wyprowadzali mamy i… psy

autorstwa Jakub Starzyk, 5 lat temu

Nieodłączny element każdego wyjścia na murawę, łapiący za serce rodziców i wprawiający w zazdrość rówieśników. Dziecięca eskorta stała się integralną częścią transmisji i otoczki przedmeczowej. Skąd się wzięła i czemu z czasem piłkarze zaczęli wyprowadzać na murawę swoje mamy, a rodzice sięgać głęboko do kieszeni, żeby ich pociechy wyszły na nią ramie w ramie ze swoim piłkarskim idolem?

Nie rzucaj! Tam jest dziecko

Na archiwalnych materiałach z mistrzostw świata Italia 90’ i USA 94’ obok piłkarzy we fryzurach na czeskiego piłkarza i koszulkach oversize jest dziwnie pusto – jakby brakowało połowy drużyny. Nikt nie macha do kamery i nie wpatruje się w piłkarzy z myślą: „Kiedy dorosnę, będę jak ty”. Bodźcem do stworzenia dziecięcej eskorty w Anglii, gdzie pojawiła się po raz pierwszy, było większe bezpieczeństwo graczy. W końcu głupio rzucić zapalniczką w zawodnika, obok którego stoi dzieciak, jeszcze zaliczy niekontrolowany rykoszet i zakaz stadionowy gwarantowany. Ciężko tak naprawdę wskazać mecz, w którym w tunelu prowadzącym na boisko złapali się za ręce po raz pierwszy. Kilka źródeł sugeruje, że były to Derby Merseyside (Liverpoolu), rozegrane w listopadzie 1996 roku. Wszystko przeszłoby bez echa, gdyby nie pewien rudy 11-latek wyprowadzający kapitana The Toffees. Poznajecie tego pana? Podpowiedź: zdobył 53 bramki dla reprezentacji Anglii i ponad 200 w Premier League.

Ajax i mama – to połączenie zazwyczaj zwiastuje sobotnie porządki, ale nie w Amsterdamie i nie w Dzień Matki. Włodarze tamtejszego Ajaxu w 2015 roku wpadli na pomysł, żeby w nietypowy sposób uczcić to święto. Zaprosili więc mamy zawodników, żeby towarzyszyły swoim synom w wyjściu na murawę.

W tym samym roku gracze brazylijskiego Sao Paulo dołączyli do akcji promującej adopcję bezpańskich psów – zabierając na murawę pupili z lokalnego schroniska.

Na naszym podwórku bywa niemniej kreatywnie. Z okazji Dnia Kobiet fanki Białej Gwiazdy otrzymują co roku szansę w tzw. kobiecej eskorcie.

Nowy sposób na marketing

Pierwszym oficjalnym turniejem międzynarodowym, podczas którego każdy zawodnik wybiegł z przydzielonym indywidualnie dzieckiem, były mistrzostwa Europy w Holandii i Belgii w 2000 roku, jeszcze bez patronatu FIFY i UNICEF-u. W 2001 roku wyszły ze wspólną inicjatywą przed mundialem w Korei i Japonii o nazwie „Say yes for children” – promującą równość i ochronę życia dzieci. Od 2002 roku do gry wszedł McDonald’s, stając się głównym sponsorem programu dla rozgrywek pod egidą FIFY. Rodzic, aby spełnić marzenia swojego dziecka, musi zarejestrować kandydaturę w aplikacji mobilnej i liczyć na łaskę losu. Co 4 lata, przy okazji mundialu, ta przyjemność spotyka 1400 dzieci. W ten sposób McDonald’s dba o ekspozycję marki, napędzając machinę marketingową w obliczu wyniosłych haseł.

Koszulki z chwytliwymi sloganami przeciwko rasizmowi, szerzącymi równość, pojawiają się przy okazji wszystkich meczów światowego futbolu organizowanych przez FIFA – zaczynając od Ligi Mistrzów, kończąc na rozgrywkach w Oceanii. Dziecięca eskorta stała się tradycją i nowym sposobem na zarabianie pieniędzy dla klubów. W 2018 roku brytyjski Guardian prześledził, jak wygląda to w najbogatszej lidze na świecie – Premier League. Kluby inkasują od 150 do 600 funtów za sprzedaż spersonalizowanych pakietów. Ta praktyka spotkała się z krytyką za wykluczenie dzieci z mniej zamożnych środowisk.

Polskie kluby też mają smykałkę do interesu, poniżej pakiety dziecięcej eskorty na dostępne przy okazji meczów krakowskiej Wisły:

Podobne oferuje Lech Poznań w cenach: 300 zł, 650 zł, 1000 zł i 1400 zł.

Arka Gdynia: 350 zł, 650 zł, 1000 zł.

Frajda warta cheeseburgera?

W teorii, oprócz zarabiania funtów, nadrzędnym celem jest zdobycie i wychowanie wiernych kibiców. To wizerunkowy strzał w dychę. Dzieciaki grają na emocjach, promują walkę o równość, czystość i wychowanie w duchu sportowej rywalizacji. Eskorta promuje akcje charytatywne dla ludzi poszkodowanych przez los: upośledzonych czy inwalidów. Tym sposobem rozgłos zyskują ważne tematy społeczne, wyraźnie akcentujące tolerancje i równość. Nawet jeśli McDonald’s promuje się w obliczu wyniosłych haseł, to co z tego? Każdy ma prawo wybrać: cheeseburger czy jabłko. Najważniejsze, że idzie za tym realne wsparcie dla fundacji, a dzieci z całego świata mają równe szanse, żeby stanąć na murawie obok Leo Messiego bez nieuchwytnego elementu korupcji.